piątek, 29 kwietnia 2016

Jak być MAMĄ - I NIE ZWARIOWAĆ????

Do napisania tego posta zmusiła mnie niejako ostatnia rozmowa telefoniczna mojego męża z kolegą.
Mój M. mówi: słuchaj może zadzwonię do tego i owego kolegi, też mają czwórkę dzieci jak my, jego żona podobno zmęczona , nie daje rady, może będą chcieli się wybrać z nami na spotkanie w Domowym Kościele.
Myślę, świetny pomysł.

Po czym kolega mówi: Ale jak to? Spotkanie bez dzieci? Cóż to za formacja? My jeszcze nigdzie bez dzieci nie byliśmy...! Wolimy jednak formację z rodziną...

A my to niby co? Wyrodni rodzice?

Wierzcie lub nie, moi drodzy. Ale usiadłam na krześle. I czułam się jak uderzona obuchem w głowę. Jak to możliwe? Przez tyle lat? Nigdy nie byli nigdzie sami? 

O Święty Panie!
Nie wiem czy jest w niebie jakiś Święty, który jest patronem jeszcze świętszych katolickich ojców rodzin!!!! 
Chcę tylko jedno powiedzieć: panowie, wypuśćcie Wasze żony do świata!








A mówię tak, nie bez powodu, bo ostatnio żaliłam się mężowi, że nie mogę zorganizować czasu, by wyjść do fryzjera, ciągle coś staje mi na drodze a siwe odrosty straszą mnie nawet spod czapki.On kiedy potrzebuje, wsiada w auto i po prostu jedzie i to SAM, bez dziecka pod pachą. Wtedy on z uśmiechem i niezłośliwe (naprawdę), powiedział, ale Ty nie wychodzić tak często do ludzi...

OOOOOOO!!!!! Niby żarcik, niby nie na serio, a ja po raz kolejny dostałam obuchem.  Miarka się przebrała :)

Czytałam wiele artykułów, słuchałam wielu kobiet, które uważają, że URLOP MACIERZYŃSKI i to stwierdzenie kiedy ktoś pyta co robisz? - "SIEDZĘ" Z DZIEĆMI W DOMU -mistrzostwo :)
O przepraszam, ale ja nie siedzę... !!! 
Czasem nawet nie wiem co to w ogóle znaczy.

Choć nie jest też tak źle - jak już rano wstanę , wyprawię dzieci do szkoły i przedszkola, zjem w biegu śniadanie, popiję zimną kawą, pozamiatam, odkurzę, wyprasuję, pomyję, zapakuję pralkę i zmywarkę, pościelę łóżka, poskładam pranie, nastawię obiad a potem wsiadam do auta i zaczynam pracę jako mama-taxi, robię zakupy i zbieram dzieci z placówek oświatowych to i owszem czasem sobie usiądę, żeby nie było :)

Chodzi o to, że macierzyństwo jest piękną sprawą. Nie zamieniłabym tego wyzwania na żadne inne. Ale jest też trudne.

W momencie gdy rodzi się dziecko, w życiu kobiety zmienia się praktycznie wszystko o 180 stopni. Większość rzeczy teraz jest podporządkowane dziecku. Domowe obowiązki, czytanie książki, wyjś
cie do koleżanki czy choćby pójście do toalety. Wszędzie z dzieckiem!!! Rezygnacja z pracy. To kolejna ważna sprawa.

Poza jednorazową wpadką z wychodzeniem do ludzi mój mąż jest na serio przekochanym człowiekiem. Jak niewielu mężczyzn, potrafi mnie słuchać. A ja  staram się komunikować swoje potrzeby. Pamiętajcie kochane kobiety, że mężczyźni nie mają szklanej kuli i jak się im powie pewne rzeczy wprost, to zazwyczaj zareagują pozytywnie. Są dość prości w obsłudze. :)







Są takie momenty kiedy mówię mojemu M. , że mam dość... Że wariuję już w domu, że mam ochotę spakować plecak, założyć kurtkę i iść dłuuugo przed siebie , nie zastanawiając się ani gdzie ani po co idę. Wtedy on wie, że trzeba mnie gdzieś zabrać: do kina, na kolację, kupić kwiaty, przejażdżka motorem i od razu robi się lżej, bo akumulatory podładowane.



zdj. pinterest









Nie jesteśmy tylko rodzicami! Jesteśmy przede wszystkim małżonkami!!!










Rozmowa jest kluczem do udanego małżeństwa. Wzajemny szacunek, zrozumienie. U nas jest tak, że mąż musi raz na jakiś czas, udać się w delegację, ale gdy jest w domu on zawsze - sortuje, nastawia pranie a potem wiesza.. nie ma problemu z umyciem podłogi w domu czy zapakowaniem zmywarki. 
Potrzebuję czasami wyjść z domu SAMA! Pobyć ze swoimi myślami, złapać oddech i odpocząć. Zwykłe zakupy w samotności to luksus. Nie czuję się winna, że zostawiam dzieci na dwie lub trzy godziny. Jestem tylko człowiekiem, który czasem potrzebuje spojrzeć w oczy innym dorosłym ludziom, i zamienić z nimi słowo.


W Piśmie Świętym jest napisane: żony bądźcie poddane swoim mężom, ale jest też napisane mężowie miłujcie żony!!!





pinterest






To nie slogan, lecz "najprawdziwsza prawda" SZCZĘŚLIWA MAMA TO SZCZĘŚLIWE DZIECI i dodałabym jeszcze SZCZĘŚLIWY MĄŻ :)
Zróbmy coś czasem dla siebie.



p.s. po telefonie do kolegi, wybraliśmy się z mężem na randkę do kina na film "Zmartwychwstały" i spotkaliśmy tam owego kolegę... samego... hmm... ciekawa formacja chrześcijańska, która nie pozwala pójśc na spotkanie małżeńskie bez dzieci, ale do kina - owszem. I gdzie w tym czasie była jego żona z 4 dzieci się pytam...?? zmęczona... nie dająca rady...
No chyba, nie w SPA!












czwartek, 21 kwietnia 2016

Aniele Boży Stróżu mój!



zdjecie:pinterest








Ostatnio przeczytałam wpis na blogu,TAKĄ BÓG JĄ STWORZYŁ posta dotyczącego Anioła Stróża. 

Pomyślałam sobie, że warto napisać post o swoim Aniele i zaprosić do tego kolejne dwie osoby. One jeśli zechcą mogą zaprosić kolejne dwie itd. (czasem blogerzy organizują takie" zabawy" pomiędzy sobą).

Tak więc zapraszam do napisania posta o Aniele Stróżu 


Nie bardzo lubię tego typu "akcje", ale tym razem uległam. 
Kilka lat temu pewna siostra zakonna, s. Maria (najprawdopodobniej) powiedziała mi, że się modliła przez jakiś czas do Pana Boga żeby mogła poznać imię swojego Anioła Stróża. Po modlitwie otworzyła Pismo Święte i (podobno) pierwsze przeczytane imię, które pojawi się w tekście jest imieniem Anioła Stróża.




Zrobiłam to...
Szczepan. 
Tak! Wyszło mi, że ma na imię Szczepan :)

Nie wiem, czy to prawda? Nie wiem, czy rzeczywiście jesteśmy w stanie poznać imię Anioła Stróża? Nie wiem...
Dla mnie najważniejszą kwestią jest to, że w momencie gdy zaczęłam się zwracać do mojego Anioła Stróża tym imieniem, nawiązaliśmy ze sobą bardziej osobową relację. Stał się bardziej obecny w moim życiu.I nie jako ktoś, kto odziany jest w białą sukienkę, z przyklejonymi skrzydełkami, ma twarz jak większość odpustowych figurek na straganach pod kościołem, żółtą aureolkę i po cichu szepcze mi dobre rzeczy do uszka.

Stał się bardziej realny. Kojarzy mi się z siłą i determinacją w walce o moją duszę. Wiele razy (szczególnie kiedy prowadzę auto) czuję jego bliskość. Miałam kilka sytuacji, gdzie jestem pewna jego interwencji. Tego, że jest obok i działa. Nigdy nie zapominam się pomodlić do niego kiedy siadam za kierownicą, ale również wtedy, gdy niestety jestem pasażerem. :)


Pamiętam też historię, którą również opowiedziała mi jedna siostra zakonna.
Nie wiem czy to prawdziwe zdarzenie, ale chodziło  o to, że pewnego mężczyznę skazano za gwałt na młodej dziewczynie. Zapytano go, dlaczego właśnie ta dziewczyna a nie inna kobieta? Co go do tego skłoniło?

Opowiedział, że miał w zamiarze zgwałcić pierwszą napotkaną kobietę. Ale pierwszą spotkaną kobietą była siostra zakonna i ów mężczyzna opowiadał, że nie zaatakował jej, ponieważ szła w towarzystwie mężczyzny w białym garniturze.

Kiedy Siostra została wezwana na policję jako świadek, powiedziała, że szła sama i nikogo obok niej nie było. Wtedy do niej dotarło, że mężczyzna musiał zobaczyć jej Anioła Stróża.

Może niektórzy z Was teraz powiedzą: dziewczyno przestań spotykać się z siostrami zakonnymi :D

Ale ja wierzę w realną pomoc Aniołów.
I takich historii jest pewnie mnóstwo.

Dokładnie 14 lat temu pierwszy raz zwróciłam się do mojego Anioła Stróża - Szczepan. I napisałam krótką modlitwę. Taką dziecinną. I do dziś ją pamiętam.


Szczepanie mój! Ty przy mnie stój!
Ale niech na tym się nie kończy
twoja przy mnie straż
Niech przyjaźń nas połączy
która na wieki będzie trwać.
Usiądź czasem ze mną!
Opowiedz mi historię pewną!
Bym tak siedząc przy Twym boku
mogła zanurzyć się w Twym wzroku!
Problemów... wiem masz sporo
a wszystko przeze mnie podopieczną Twoją
Ale za to Cię kocham Aniele pomocy moja
Ja zawsze chcę być twoja!
Amen.















betiszka







poniedziałek, 11 kwietnia 2016

JEZUS DAJE MI SWOJE SERCE - to nie slogan!!!!

O wydarzeniu które "ma znamiona cudu eucharystycznego" informuje w opublikowanym dziś, specjalnym komunikacie biskup legnicki Zbigniew Kiernikowski. Chodzi o fakt, jaki miał miejsce w parafii św. Jacka w Legnicy 25 grudnia 2013 r, kiedy to na Hostii pojawiły się czerwone przebarwienia.
To wydarzenie miało miejsce właściwie po sąsiedzku...bo do Legnicy mam jakieś 60 km... ale nie jest to dla mnie zupełnie istotne... nawet nie czuje parcia wewnętrznego, by koniecznie tam pojechać i zobaczyć tę hostię, jeśli będzie wystawiona do adoracji i oddania jej Czci...
Usłyszałam o tym wczoraj na kazaniu, ksiądz Proboszcz powiedział, że "dziś o godzinie 12 biskup poda tę informację publicznie w kościele św. Jacka."  
Najbardziej poruszyły mnie jednak słowa  Zakładu Medycyny Sądowej,który orzekł w ekspertyzie, że „Całość obrazu (…) jest najbardziej podobna do mięśnia sercowego” (…) ze zmianami, które „często towarzyszą agonii”. Natomiast badania genetyczne wskazują na ludzkie pochodzenie tkanki. 
O matko... ja przyjmuję żywe, prawdziwe- serce BOGA, który umarł za mnie.. Nie wiem jak to opisać... Ale dotarły do mnie te słowa... Dotarła do mnie w końcu ta prawda, że to nie jest tylko czcze gadanie, które najbardziej pamięta się z przygotowań do Pierwszej Komunii Świetej, że Pan Jezus przyjdzie do twojego serduszka...  musi być ono czyste... i trzeba zawsze godnie Pana Jezusa przyjmować...
I to wszystko prawda... Święta Prawda...
Chyba wczoraj, tak na świeżo po tym komunikacie... Z wielkim przejęciem uklękłam przy balaskach... I serce mi biło jak młot, gdy ksiądz się do mnie zbliżał... Dlaczego tak ciężko nam w to uwierzyć.. dlaczego tak skamieniałe są nasze serca..??
Jezu obdarz mnie łaską wiary!!! Niech to nie będzie raz... dwa.. albo dziesięć razy... Ja chcę UWIERZYĆ, że to Twoje CIAŁO i Twoja KREW... Spraw bym nie była niedowiarkiem lecz wierzącym.....

Przypominają się od razu słowa św. Faustyny, która wierzyła w obecnosć Boga w komunii świętej:
"Obserwowałam ją ale widziałam w niej tylko to, co chciałam widzieć. Siostrę wyznaczono do prac fizycznych, której za dużo się zdawało. Szła kiedyś korytarzem a ja syknęłam „Patrzcie idzie królewna” A ona odpowiedziała ż e właśnie przyjęła Pana Jezusa a więc płynie w niej krew królewska."

zdj. pinterest

List Biskupa, który będzie odczytany w diecezji 17 kwietnia 2016 roku:








Siostry i Bracia w Chrystusie Panu!

Jako Biskup Legnicki podaję niniejszym wiadomość o wydarzeniu, jakie zaszło w parafii św. Jacka w Legnicy i które ma znamiona cudu eucharystycznego. Na Hostii, która 25 grudnia 2013 roku przy udzielaniu Komunii świętej upadła na posadzkę i która została podniesiona, i złożona do naczynia z wodą, po pewnym czasie pojawiły się przebarwienia koloru czerwonego. Ówczesny Biskup Legnicki Biskup Stefan Cichy powołał Komisję, której zadaniem było obserwowanie zjawiska. W lutym 2014 roku został wyodrębniony fragment materii koloru czerwonego i złożony na korporale. W celu wyjaśnienia rodzaju tej materii Komisja zleciła pobranie próbek i przeprowadzenie stosownych badań przez różne kompetentne instytucje.

Ostatecznie w orzeczeniu Zakładu Medycyny Sądowej czytamy: „W obrazie histopatologicznym stwierdzono fragmenty tkankowe zawierające pofragmentowane części mięśnia poprzecznie prążkowanego. (…) Całość obrazu (…) jest najbardziej podobna do mięśnia sercowego” (…) ze zmianami, które „często towarzyszą agonii”. Badania genetyczne wskazują na ludzkie pochodzenie tkanki.

W styczniu br. przedstawiłem całą tę sprawę w Kongregacji Nauki Wiary. Dziś, zgodnie z zaleceniami Stolicy Apostolskiej, polecam Księdzu Proboszczowi Andrzejowi Ziombrze przygotowanie odpowiedniego miejsca dla wystawienia Relikwii tak, aby wierni mogli oddawać Jej cześć. Proszę też o udostępnienie przybywającym osobom stosownych informacji oraz o prowadzenie systematycznej katechezy, która pomagałaby właściwie kształtować świadomość wiernych w dziedzinie kultu eucharystycznego. Polecam nadto założenie księgi, w której byłyby rejestrowane ewentualne uzyskane łaski oraz inne wydarzenia mające charakter nadprzyrodzoności.

Mam nadzieję, że wszystko to posłuży pogłębieniu kultu Eucharystii i będzie owocowało wpływem na życie osób zbliżających się do tej Relikwii. Odczytujemy ten przedziwny Znak, jako szczególny wyraz życzliwości i miłości Pana Boga, który tak bardzo zniża się do człowieka.

Polecam się Waszej modlitwie i Wam błogosławię


+ Zbigniew Kiernikowski
BISKUP LEGNICKI
betiszka

sobota, 9 kwietnia 2016

Kulinaria - rogaliki bez jajek!


Podaję przepis na sobotę:

Jest super bo nie trzeba czekać aż ciasto wyrośnie tylko robi się je od razu :)

To są szybkie rogale bez jajek :)



SKŁADNIKI: 

4,5 szklanki mąki

1 kostka masła
250ml śmietany 18%
2  czubate łyżki cukru
10dag drożdży
marmolada z róży (lub coś innego na nadzienie)
cukier puder do posypania

     Drożdże, cukier i dwie łyżki śmietany wymieszać na jednolitą masę. Następnie połączyć wszystkie składniki i zagnieść jednolite ciasto.
Ciasto podzielić na mniejsze części. Każdą część wałkować w formę koła i podzielić na 8 trójkątów. Na każdy trójkąt nakładać niecałą łyżeczkę marmolady (od zewnętrznej strony koła). Następnie zwinąć ku środkowi i wygiąć lekko w kształt rogala.

Pieczenie: 200st, około 15minut



***


















***
betiszka 

czwartek, 7 kwietnia 2016

BEZ LUKROWANIA ;)

Kocham mój dom
moje dzieci

i bardzo się cieszę, że mam możliwość bycia z nimi,
że po 2 miesiącach nie muszę wracać do pracy

Może to dziwne, ale spełniam się w tej roli
a czasem mam aspiracje by dorównać perfekcyjnej pani domu
choć nie oszukujmy się
przy 4 dziewczynkach - jest to meeeeega trudne :)




Jak radzą psychologowie zaczęłam od tej pozytywnej strony życia :)
Ale jak na rysunku powyżej...

Przychodzą takie dni, kiedy ta rutyna, codzienne deja vu
mówiąc krótko
daje w kość!
Przychodzi zmęczenie i znużenie...





 bywa i tak
(patrz rysunek nizej)











ale to są tylko chwile, czasem dzień...
kiedy ma się ochotę na kilka godzin
urlopu macierzyńskiego
w prawdziwym znaczeniu tego słowa ;)





bo nawet w nocy
czasem ciężko się "wyluzować"











ale jak to mówią
zawsze może być gorzej






i tym optymistycznym akcentem
zakończę dzisiejszy post

życząc wszystkim dobrego dnia
z uśmiechem :)



Wszystkie obrazki, które są zawarte w tym poście
są rysowane przez pewną mamę dwójki dzieci,
która prowadzi swojego rysunkowego bloga
wszystkie chętne mamy i przyszłe mamy
które potrafią się zdystansować do swojej roli
zapraszam o tu:





środa, 6 kwietnia 2016

OKRUSZEK

W związku z ostatnimi dyskusjami na temat aborcji... jakis czas temu napisałam posta... Dziś go przytaczam i uaktualniam :)


Chciałabym Wam  kogoś przedstawić...



Siedzę przed laptopem i zaczynam pisać po raz setny to samo zdanie... zaraz potem je kasuję..
... bo nawet nie mam słów by opisać, wyrazić to co czuję...




Kilka dni temu moja siostra wysłała mi zdjęcie Okruszka... który urodził się w 25 tygodniu ciąży...
waga 650g dlugosc okolo 30cm...2 punkty w skali Apgar... jego stan był bardzo ciężki ale od pierwszych chwil życia... zaczął WALCZYĆ!




To jest Marceli jeden dzień po porodzie...








Karola (mama Okruszka) pisze pamiętnik i opisuje w nim lepsze i gorsze dni... dzieli się przeżyciami... wkleja zdjęcia Maleństwa...
Ale kiedy się go czyta, uderza przede wszystkim  niewyobrażalna MIŁOŚĆ jaką pokochała od pierwszych chwil życia swojego upragnionego synka...



Tak często pisze jak bardzo go kocha, że jest z niego dumna, jak pragnie go przytulić, że nie moze się doczekać kiedy wróci do domku i zobaczy swój piękny nowy pokój, który przygotował dla niego TATO!


Czytałam to wszystko tak mocno wzruszona, że trudno było opanować łzy...


Marceli oddychał przy pomocy respiratora, karmiony przez sondę... co nie wygląda zbyt przyjemnie...Pełno rurek, sprzetów i aparatur...
Ale tego się nie widzi... To wszystko jest na drugim planie... Ja na zdjeciach widzę po prostu CUD! Maleńki CUD! Boży CUD!



Mam 4 dzieci i mogę sobie tylko wyobrazić co czują rodzice patrząc na swoje dzieciatko...
Kiedy nie mogą go wziać w ramiona, nawet mówić do niego nie mogli przez jakis czas... Ale dają radę! Nie brakuje uśmiechu i niesamowitej radości z każdego nowego dnia, z każdego grama na wadze!!!
Cóz mogę Wam powiedzieć... Jesteście niesamowici! Dzielni jak Wasz OKRUSZEK!







Po prawie 3 tygodniach... Mogli dotknąć synka... To słowa jego Mamy...
czekalam na to 18 dni...w koncu moglam dotknac, potrzymac za raczke mojego Okruszka :)
Boze, takie emocje, reka mi sie trzesla, balam sie zeby nie zgniesc tych malutkich paluszkow...cos cudownego...ciekawe czy jutro z mezem bedziemy mogli dotknac malego... "


Może wygląda jak Okruszek... Ale jest WOJOWNIKIEM!!! Pokazuje nam dorosłym jak być silnym! Jak walczyć! Jaką moc ma Miłosć! Ze nie można się poddawać...


Wiecie o czym jeszcze pomyślałam, kiedy zobaczyłam śliczną twarz Marcelego...
Że do 25 tygodnia ciąży... można zgodnie z prawem zamordować swoje dziecko...
Teraz spójrzcie na niego... I niech mi ktoś powie teraz, ze to płód, zlepek komórek, ze to jeszcze nie dziecko!!!! Egoiści!!!Nie chcę sie rozpisywać na ten temat teraz... pewnie wrócę do tego za jakiś czas... bo płakać mi się chce nad losem tych wszystkich dzieci... a zarazem czuję ogromna złosć i bezradność...
Bo one chcą żyć! 






W ostatnich dniach Maleństwo jest kładzione na piersi mamy, tzw. kangurowanie... Moze posłuchać jej serduszka i poczuć ciepło kochanego ciała... A mama płacząc śpiewa mu kołysanki! 


Ratują go maszyny, lekarze, inkubator, respirator itd.
Ale ja i tak wierzę... Ja to wiem! Że on rośnie, walczy o każdy dzień życia bo... czuje się kochany!!!
Bo wie, ze czeka na niego MAMA I TATO!



Dedykuję Wam ten film, który nakręcił tato wcześniaka, który urodził się w podobnym tygodniu jak Okruszek!
Wierzę, że za rok będę mogła wkleić na bloga zdjęcie jak Marceli dmucha jedną świeczkę na torcie  i złożyć mu życzenia... A właściwie powiedzieć mu DZIĘKUJĘ... za piękną lekcję życia, za łzy wzruszenia i mnóstwo refleksji, które mi podarował...
Życzę Wam ogromu sił i zdrowia... Bo miłości Wam na pewno nie zabraknie!





Trzymaj się Kochany!!! I walcz!!!







AKTUALIZACJA...


Tak dziś wygląda Okruszek, rozwija się zdrowo i własnie czeka na rodzeństwo :D

















Dziękuję Mamie Okruszka za zgodę na publikację zdjeć i mozliwość napisania tych kilku zdań na blogu.
Jesteś moim BOHATEREM :)






betiszka

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

DUCHOWA ADOPCJA - co to takiego?

Opisze w tym poście dane techniczne podjęcia się duchowej adopcji :)

Warto kochani, bo to naprawde niewiele wysiłku a możemy uratowac swoją modlitwę jakieś nienarodzone dzieciątko od śmierci.

Jestem pewna, ze te maleństwa wstawią się potem za nami, gdy nam przyjdzie stanąć z Bogiem twarzą w twarz :)







Pełna poprawna nazwa brzmi: "Duchowa Adopcja Dziecka Poczętego Zagrożonego Zagładą". Zobowiązanie adopcyjne, poprzedza przyrzeczenie, które je utwierdza.

Wstawiennictwo o pomoc w ratowaniu od zagłady jednego nieznanego, lecz wybranego przez Boga-Dawcę Życia zagrożonego aborcją dziecka. Trwa przez okres 9 miesięcy.



ROTA PRZYRZECZENIA DUCHOWEJ ADOPCJI

Najświętsza Panno, Bogurodzico Maryjo,
wszyscy Aniołowie i Święci.
Wiedziony pragnieniem niesienia pomocy
nienarodzonym, postanawiam mocno i przyrzekam, 
że od dnia ....................................

biorę w duchową adopcję jedno dziecko, 
którego imię jedynie Bogu jest wiadome, 
aby przez 9 miesięcy, każdego dnia, 
modlić się o uratowanie jego życia 
oraz o sprawiedliwe i prawe życie po urodzeniu. Amen

Moimi zobowiązaniami adopcyjnymi będą:
  •  jedna Tajemnica Różańca Świętego
  •  moje dobrowolne postanowienia
  •  oraz poniższa codzienna modlitwa "Panie Jezu", 
       którą teraz po raz pierwszy odmówie






TEKST CODZIENNEJ MODLITWY "PANIE JEZU"

Panie Jezu za wstawiennictwem Twojej Matki Maryi, która urodziła Cię z miłością oraz za wstawiennictwem świętego Józefa, "Człowieka Zawierzenia", który opiekował się Tobą po urodzeniu, proszę Cię w intencji tego nienarodzonego dziecka które znajduje się w niebezpieczeństwie zagłady i które duchowo adoptowałem. Proszę, daj rodzicom tego dziecka miłość i odwagę, aby zachowali je przy życiu, które Ty sam mu przeznaczyłeś. Amen.





Przyrzeczenie Duchowej Adopcji może być też składane prywatnie przed Krzyżem, najlepiej w któreś święto Matki Bożej. Takie "prywatne" przyrzeczenie składamy wówczas, gdy nie ma warunków do uroczystego złożenie go w kościele z pełnym ceremoniałem. Takie sytuacje są usprawiedliwiane np. chorobą, sędziwym wiekiem, niepełnosprawnością, uwięzieniem, pracą na morzu, skoszarowaniem w wojsku, znaczną odległością miejsca zamieszkania kandydata od kościoła sprawującego liturgię przyrzeczeń adopcyjnych.

Duchowa adopcja może być podjęta jeden raz, ale może być podejmowana cyklicznie co 9 miesięcy, jednak zawsze po wypełnieniu poprzednich zobowiązań. Każdorazową nową Duchową Adopcję powinno poprzedzać nowe przyrzeczenie.

Adoptujemy każdorazowo tylko jedno nieznane nam dziecko zagrożone aborcją. Pan Bóg-Dawca Życia zna jego imię i On sam nam je wybiera.

Postanowienia dodatkowe (dodatkowe praktyki) są uzupełnieniem Duchowej Adopcji. Są dobrowolne, lecz są chętnie widziane i praktykowane, ponieważ często stanowią potrzebę większego zadośćuczynienia, dziękczynienia, bądź wyproszenia łask u Bożej Opatrzności. Żeby podjęte postanowienia praktyk skutecznie i do końca wykonać, najlepiej jest podjąć jedną lub najwyżej dwie praktyki.

Może się zdarzyć, że zapomnimy lub zaniedbamy nasze zobowiązania adopcyjne. Długa przerwa, na przykład miesięczna, przerywa Duchową Adopcję i wymaga podjęcia jej od początku. Należy wtedy odbyć spowiedź, ponowić przyrzeczenia i starać się je dotrzymać. W wypadku krótkiej przerwy należy Duchową Adopcje kontynuować, przedłużając praktykę o ilość dni opuszczonych.











betiszka




dane ze strony http://www.duchowa-adopcja.pl