czwartek, 24 marca 2016

TRIDUUM PASCHALNE - WIELKI CZWARTEK

Zobaczyłam dziś to zdjęcie na Wybieram Niebo, i mnie powaliło...
To jest to.. O to właśnie chodzi w przeżywaniu Wielkiego Czwartku. 
O "mycie nóg" najbliższym...


Tak często walczę o swoje, o to, żeby mi było lepiej... cieżko służyć. Bez narzekania. Bez oceniania. Bez wypominania.Ciężko pierwszej powiedzieć słowo przepraszam, wyciągnąć rękę na zgodę, szczególnie wówczas 
gdy nie nasza wina...

Po prostu kochać - to jest właśnie codzienne mycie nóg drugiej osobie.



Wiecie co... niesamowite, by było gdyby, po złożeniu przysięgi podczas zawarcia związku małżeńskiego, po włożeniu sobie obrączek na palce. Lektor wnosił miskę z wodą i małżonkowie myliby sobie nogi.... 

Bo właśnie tak chcę Cię kochać, dopóki śmierć nas nie rozdzieli!


I tylko tych kilka słów na dzisiejszy dzień.











betiszka




wtorek, 15 marca 2016

Marnotrawny czas...

 Wielki Post dobiega końca... Przed nami, Niedziela Palmowa i Wielki Tydzień.

Już dawno wyrosłam z postanowień, które miałyby się zatroszczyć o spadek mojej wagi, czyli taka wielkopostna dieta cud. Zrozumiałam już jakiś czas temu, że nie tędy droga, że Bóg nie przyjmuje takich ofiar. A nawet miałam refleksję, że może sprawiam Mu przykrość takimi postanowieniami.

Bo ja troszczę się ciągle o siebie, myślę o sobie, robię coś dla siebie. 
A On ciągle sam.
Dlatego od kilku lat staram się w Wielkim Poście 
dotrzymać towarzystwa Jezusowi.
Posiedzieć z Nim, porozmawiać, i błagać Go o miłość. Bo to jest klucz do wszystkich drzwi tego świata i do najważniejszych drzwi przed, którymi kiedyś przyjdzie mi stanąć. Do bramy niebieskiej, za którą jest On.

I co ja Mu wtedy powiem... Błąd... Co ja Mu wtedy pokażę. Bo nie słowa wtedy liczyć się będą, ale czyny. Czy będę miała w swoich dłoniach, choć kilka uczynków takich prawdziwych, takich pełnych miłości. Takich, których nikt nie widział, za, które nikt mnie nie pochwalił, nie otrzymałam nagrody, i nie połaskotałam swojego ego. 
Tylko zrobiłam to dlatego, że Miłość mi kazała.

Jest Rok Miłosierdzia. Ostatnio zadałam sobie trud odnalezienia uczynków miłosierdzia co do ciała i duszy. Bo chociaż uczyłam się ich do Komunii św., potem do Bierzmowania, uczyłam się przed zawarciem związku małżeńskiego.. to nie pamiętałam ich wszystkich...
Może za rzadko do nich sięgam... 


Co do duszy:
1. Grzesznych upominać

2. Nieumiejętnych pouczać
3. Wątpiącym dobrze radzić
4. Strapionych pocieszać
5. Krzywdy cierpliwie znosić
6. Urazy chętnie darować
7. Modlić się za żywych i umarłych.



Co do ciała:

1. Głodnych nakarmić

2. Spragnionych napoić

3. Nagich przyodziać
4. Podróżnych w dom przyjąć
5. Więźniów pocieszać
6. Chorych nawiedzać
7. Umarłych pogrzebać


Właściwie każde z osobna może być pięknym postanowieniem wielkopostnym. A wszystkie razem tworzą obraz człowieka, który... KOCHA...
Tak często to teraz odkrywam. Chociaż to wszystko brzmi jak slogany, wyświechtane w dzisiejszych czasach: kochać, potrzeba miłości itd.

Ale to jest takie prawdziwe. Pracuję nad sobą, by w momencie gdy otwieram oczy rano, już wybierać miłość tak jak uczy św. Tereska, Faustyna
 i większość świętych.
Gdy się ubieram. Gdy wykonuję poranną toaletę, Gdy rozkrzyczane córki wbiegają do kuchni. Gdy się kłócą. A ja zamykam oczy z bezradności. Gdy gotuję, sprzątam, modlę się, robię zakupy, jadę autem itd. itd. itd. 
Banały??? 
Uwierz, że nie...

Łatwiej mówić o Panu Bogu piękne słowa, słuchać wzniosłych konferencji a ciężko do męża wyciągnąć rękę na zgodę po sprzeczce. Ciężko się ugryźć w język, gdy rodzice znów zwracają uwagę. Pomóc z zakupami sąsiadce, która właśnie obgadała nas za plecami.

Wpuśćmy Jezusa do naszego życia. Nie pozwólmy, by stał pod naszym domem jak żebrak. Pukając cicho. A my otwieramy Mu drzwi, wtedy gdy mamy czas, a potem znów wystawiamy Go za drzwi, bo przecież tyle spraw do załatwienia.
Otwórz drzwi tak szeroko jak się da i ich nie zamykaj już nigdy. 
Wpuścmy Jezusa do naszej codzienności, wszystkich obowiązków i czynności. 
Niech nie marznie na zewnątrz, przed drzwiami naszych domów.






Trochę dziecinne te obrazki, ale cóż z tego skoro trafiają w punkt :)













***
betiszka

czwartek, 10 marca 2016

Aborcja w obronie życia????

Takie hasło obrały sobie feministki na tegorocznym marszu.
Nie wiem sama, czy się śmiać czy płakać.

Co za absurd. Co za tupet. Co za bezmyślność.


Cierpię dziś ogromnie...
Od samego rana nie potrafię przestać myśleć o tym zamordowanym dziecku w szpitalu św. Rodziny.. które przeżyło aborcję... płakało... krzyczało o ŻYCIE, a oni kazali mu umrzeć... zakmnęli uszy by nie słyszeć jego cierpienia, nie widzieć łez... 
ale co tam uszy... pozamykali swoje serca....


Myślę o tej dziecinie...
Myślę o jego mamie...
Myślę o lekarzach...
Myślę o pielęgniarkach...


Serce mnie dziś nieudawanie boli....


Pozostaje tylko modlitwa... i aż modlitwa...
Pomódlcie się proszę wszyscy, którzy przeczytacie ten post za uczestników tej zbrodni dziesiatką różańca świętego...
A za maleńkie dziecię zmówcie: Wieczny odpoczynek racz temu dziecięciu dać Panie, a światłość wiekuista niechaj MU świeci....








środa, 9 marca 2016

Cichy towarzysz mojego życia!





Dziś liturgiczne wspomnienie św. Dominika Savio, patrona ministrantów i kobiet rodzących oraz oczekujących na potomstwo.

Jeśli się nie mylę jest najmłodszym świętym.




W wieku 7 lat, przyjmując komunię świętą postanowił: „raczej umrę, niż zgrzeszę”. I dotrzymał słowa.



***



Czytając sobie o nim, dzisiejszego przedpołudnia, w mojej pamięci ożywiły się wspomnienia związane z Salezjanami. Zdałam sobie sprawę, że towarzyszą mi od najmłodszych moich lat aż po dziś dzień.

Jako dziecko chodziłam do przedszkola Salezjańskiego prowadzonego przez Siostry. Pamiętam kilka sytuacji z przedszkola, niektóre Siostry. Najmilej wspominam przedstawienie, w którym mogłam zagrać samą Laurę Vicuna. :)

Jako nastolatka przez jakiś czas uczęszczałam na spotkania formacyjne SPE - Salezjańskiej Pielgrzymki Ewangelizacyjnej i dwa razy doszłam z nimi na Jasną Górę. To niesamowite przeżycie.

Teraz moje dzieci chodzą do przedszkola Sióstr Salezjanek :)



Myśląc o nich, o ludziach, których poznałam, o wychowawcach, animatorach o Siostrach...
Chciałabym im powiedzieć wszystkim DZIĘKUJĘ! 

Mimo tego, że to Zgromadzenie zakonne nie odegrało najważniejszej roli w moim życiu, nie przeżyłam tam nadzwyczajnego nawrócenia, to....
Sieją cierpliwie od tylu lat Boga w moje serce... Cicho i pokornie...




św. Dominiku dziękuję za podsunięcie tych myśli i wspomnień...
Dziś zdrowaśka w ich intencji :)








Miłego wieczoru i spokojnej nocy Kochani!




p.s. o mamma mia jak mogłam o tym zapomnieć :) Przecież jestem zatrudniona w Salezjańskim przedszkolu, jako wychowawca :) Wprawdzie od 7 lat nieaktywną przedszkolanką jestem, ale jednak tam pracowałam i na liście pracowników figuruję :) 
No nie... sama zaczynam być zdziwiona - ile mnie z nimi łączy :)
Panie Boże chcesz mi przez to coś powiedzieć???? :)

wtorek, 8 marca 2016

Dzień kobiet - 8 marca



Dzień kiedy dostajemy kwiaty, czekoladki, perfumy, może zdrowaśki od niektórych panów.
Dzień kiedy zaczynam rozmyślać o swojej kobiecości. O roli kobiety. O tym, czy jestem kobietą szczęśliwą, spełnioną.

Nie pracuję zawodowo od 7 lat, ponieważ w ciągu ostatnich 5 lat urodziłam 4 dzieci. Cztery kobiety :)

Niejedna feministka, rzekłaby : Matko jedyna, jaka nieszczęśliwa, uwięziona we własnym domu kobieta. Bez ambicji. Bez planów i marzeń. Poniosła w życiu klęskę - biedna.




A ja mam plany. Mam marzenia. Czuję się spełniona i zrealizowana w życiu. Nawet gotując obiad rodzinie. Sprzątając dom. Spędzając wspólnie wieczory. Chodzę też do kina i nawet się zdarza wyjść z mężem na randkę:) Często jemy w restauracji. Odwiedzamy znajomych. Czytam książki. Słucham ulubionej muzyki. Mam czas zadbać o siebie. Odwiedzam fryzjera, robię maseczki na twarz i włosy, maluję paznokcie :) Czasem płaczę z bezradności. Obowiązki wydają się monotonne. Dopada czasem frustracja. Nerwowość. Szczególnie brak cierpliwości.

Ale.....

Modlę się - to daje mi siłę! 


Znam też kilka kobiet, którym zazdroszczę i życzyłabym sobie być choć po części taką kobietą jak ONE.





Maryja - chciałabym umieć tak jak ONA "rozważać i zachowywać w swoim sercu" wiele spraw. Żeby ich nie przegadać. 





św. Terenia - chciałabym jak ONA - umieć kochać Boga, z prostotą w sercu bez nadętych i napuszonych sloganów i czynów. Jak małe dziecko.




św. Faustynka - jej zazdroszczę ufności i posłuszeństwa, że wszystko co Bóg nam daje jest dobre. Jest dla nas! 




św. Joanna Beretta Molla - jej zazdroszczę pięknej miłości do męża i dzieci. Zazdroszczę prostoty w dążeniu do świetości. Umiała stworzyć ciepły dom.
I figurę ma wzorową :)





 Najlepszego dla wszystkich kobiet.
Świętości nam życzę!
Niczego więcej :)










środa, 2 marca 2016

Czym jest mała droga?




 Dążeniem do świętości... w codziennych obowiązkach :)
Praniu, gotowaniu, sprzątaniu, spacerach, modlitwie, w usypianiu dzieci, wieczorach z mężem, realizowaniu marzeń i zwykłym piciu kawy :)


Jestem żoną wspaniałego człowieka, mamą 4 pięknych córek i chcę do NIEBA  :)

Pomysłodawczynią MAŁEJ DROGI jest św. Tereska od dzieciątka Jezus. Moja patronka z bierzmowania.






Teresa opisała odkrycie małej drogi w czerwcu 1897 roku, redagując manuskrypt C. Dokonało się ono ostatecznie między 14 września 1894 roku, kiedy do Karmelu wstępuje Celina, przynosząc ze sobą zeszyt z przepisanymi tekstami ze Starego Testamentu, a przed upływem 1895 roku.






"Ty wiesz, moja Matko, że zawsze pragnęłam być świętą, ale cóż! kiedy porównuję się ze świętymi, stwierdzam nieustannie, że między nami ta sama różnica, jak między niebotyczną górą, a zagubionym ziarnkiem pasku, deptanym stopami przechodniów. Lecz zamiast zniechęcać się, mówię sobie: Dobry Bóg nie dawałby mi pragnień nierealnych, więc pomimo że jestem tak małą, mogę dążyć do świętości. Niepodobna mi stać się wielką, powinnam więc znosić się taką, jaką jestem, ze wszystkimi swymi niedoskonałościami; chcę jednak znaleźć sposób dostania się do Nieba, jakąś małą drogę, bardzo prostą i bardzo krótką, małą drogę zupełnie nową. Żyjemy w wieku wynalazków, nie ma już potrzeby wchodzić na górę po stopniach schodów; u ludzi bogatych z powodzeniem zastępuje je winda. Otóż i ja chciałabym znaleźć taką windę, która by mnie uniosła aż do Jezusa, bo jestem zbyt mała, by wstępować po stromych stopniach doskonałości" (...) "Windą, która mnie uniesie aż do Nieba, są twoje ramiona, o Jezu! a do tego nie potrzebuję wzrastać, przeciwnie, powinnam zostać małą, stawać się coraz mniejszą" (Dd 211-212).


a to zdjęcie, które zainspirowało mnie do utworzenia bloga i stało się jego mottem...







Miłego wieczoru i do kolejnego napisania Kochani....